Jak się nie wypalić tanecznie? (i nie tylko)

Odkrycie tańca jest piękną sprawą, coś jak pierwsza miłość. Motylki w brzuchu, wir pozytywnych emocji i tylko to marzenie – marzenie aby to uczucie nigdy nie wygasło. Niestety… Lajf is brutal and somtajms kopać w dupas – tańca się to również tyczy.

Nie zawsze podołasz każdemu wyzwaniu, które życie rzuci Ci pod nogi, przynajmniej z marszu. Dziewczyna odmówi tańca (albo da ci dyla z parkietu), nie ogarniesz figur na zajęciach a wyczekiwane warsztaty przez za wysoki poziom okażą się wyrzuconą kasą w błoto.

W przeciągu trzech lat odkrywania tanecznych zakamarków takich sytuacji miałem kupę. Zbłaźniłem się wielokrotnie, wracając z zajęć czy imprez, czując się jak gówno zadając sobie pytanie “czy coś zrobiłem nie tak?”. Może nie do końca pokonałem świat, ale mogę z pewnością stwierdzić, że na wielu płaszczyznach pokonałem siebie. Wierzę, że jeśli zajawka jest prawdziwa, to nie ważne jakie kłody los Ci rzuci pod nogi, znajdziesz do jej rozwinięcia właściwą drogę.

We wszelkich pojawiających się tanecznych wyzwaniach staram się dostrzegać możliwości, rozbijając złożone elementy na czynniki pierwsze. Większość rzeczy nie wydaje się aż tak straszna robiona stopniowo malutkimi krokami, to wrzuty na głęboką wodę nas przerażają. A kiedy nawet najprostsze rzeczy sprawiają trudność musisz sobie zdać sprawę że…

Nic nie musisz…

Daj se na luz, przenieś zasoby czasowe do innego miejsca – nic na siłę. Na jak długo? Na tyle, aby ochłonąć/zapomnieć o wszystkich negatywnych emocjach z początku nieudanej przygody. Mroziłem bachatę przez pół roku, zacząłem kurs od nowego sezonu, boom! Idzie jak trzeba. Albo przynajmniej tak mi się wydaje.

…Co najwyżej możesz

Nawet najlepszy kotlet schabowy jedzony dzień w dzień przez miesiąc przestanie nam smakować. Przekonałem się na własnej skórze, że z tańcem nie jest inaczej. Bez rozwoju jesteś w dupie, ale nie przeginaj pały aby się nie okazało że jest to dla Ciebie drugą pracą. Chyba że chcesz wziąć na siebie dwa etaty, nic mi do tego.

To jest aż hobby, ale zarazem tylko hobby, nie ma sensu o nie za wszelką cenę się zabijać. Zwolnij chociaż na chwilę, zrób sobie przerwę – dwa dni, tydzień, miesiąc. Spróbuj innych zajęć (nie koniecznie tanecznych), innego instruktora… Albo po prostu pobujaj się przy hardbassie. Sprawdź na własnej skórze jak poczujesz się na odwyku. Skończy się to przeważnie pozytywnym głodem… i koniecznością przypomnienia sobie kroku podstawowego.

Robię sobie takie odwyki również kiedy mam ograniczoną, ale jakąś ochotę na taniec. Dzięki temu zawsze wracam z jeszcze większym hypem, a w międzyczasie mam już wytłumaczone sobie granie na konsoli do rana. Zresztą ruch i aktywność fizyczna siedzą we mnie na tyle głęboko, że po góra dwóch tygodniach mój organizm sam się o nie dopomina.